czwartek, 21 stycznia 2010

Jedną nogą na jednego księdza, drugą na drugiego... ;-)

Co znaczy ten dziwaczny tytuł?
Otóż oznacza on ni mniej ni więcej, tylko "przeprowadzka lada chwila":-) W tej chwili mieszkamy na ulicy nazwanej na cześć jednego z najbardziej znanych polskich księży, a już za 9 dni przeprowadzamy się do NASZEGO WŁASNEGO MIESZKANIA, na ulicę... innego bardzo znanego księdza:-p Myślałby kto, że tacy religijni jesteśmy :-D
Jestem przerażona i podekscytowana jednocześnie.
Nie ma już odwrotu. Kredyt uruchomiony, akt notarialny spisany, umówieni jesteśmy na oddanie mieszkania i przekazanie kluczy na sobotę 30.01. Psychicznie szykuję się do przeprowadzki. Przeprowadzek nie znoszę niemal organicznie, słabo mi się robi na samą myśl. Pociesza mnie świadomość, że to do WŁASNEGO, że to ostatnia przeprowadzka... No, może nie na zawsze, ale na pewno minimum na ładnych parę lat:-)
W mojej głowie też ciągle kolory farb, wymiary szafek, parametry materacy, zasłonki, fotele, plakaty... Jeszcze wiele czasu minie, zanim wprowadzę w życie wszystkie swoje pomysły (nie tylko czasu, ale też dyskusji i kompromisów z drugim pomysłodawcą;-) bo przecież czeka nas trochę remontów, a to - niestety - trwa. Ale samo to planowanie jest tak przyjemne, że nie mogę się powstrzymać i ciągle to robię;-)
No i jeszcze nowy lokator, czyli kot. NARESZCIE, NARESZCIE będziemy mogli wziąć własnego kotka do domu. Zamierzamy adoptować jakiegoś biedaka lub biedaczkę ze schroniska lub domu tymczasowego i mam nadzieję, że zrobimy to niezwłocznie po przeprowadzce...
Tym tylko ostatnio żyję i w sumie nie mam nic innego do napisania:-p Zatem żegnam Was na dziś i do napisania... pewnie już z nowego lokum:-)