środa, 26 października 2011

Rok temu...

Dokładnie rok temu dwóch panów montowało nam w przedpokoju wielką szafę z lustrem.
Dokładnie rok temu, późnym popołudniem siedziałam z Mamą w poczekalni okropnej przychodni na Piotrkowskiej. Czekałam na wizytę u kardiologa. Poczekalnia zapchana, przede mną z 15 osób, nikt nie kwapił się, żeby mnie przepuścić. Siedziałam więc na niewygodnym krześle, w koralowym swetrze i gapiłam się na falujący brzuch. Tymek dawał znać, że też mu się nudzi ;-) Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałam ten koralowy sweter już chyba na zawsze.
Wieczorem wróciłam do domu, ledwie się tocząc, bo mały chyba mi się na jakimś nerwie położył i ból promieniował od biodra aż do kolana...
Wpadła kuzynka Anula, wypiłyśmy szybką herbatę.
Kto by wtedy pomyślał, że równo miesiąc później będę chodzić po korytarzu porodówki i czekać na cesarkę... ;-)

Dziś Tymo ma 11 miesięcy.
Wyszedł mu siódmy ząb.
Staje bez podparcia na kilka sekund.
Pokazuje palcem, co by chciał dostać.
Rozumie słowa "misio", "kotek", "picie", "piłeczka", "chrupki", "lew", "chodź", "brawo" - gdy usłyszy to ostatnie, zaczyna klaskać i mówi "babo" :-D
Za miesiąc skończy rok. Już tyle czasu jest z nami, a ja ledwie mogę uwierzyć, że spotkało nas takie szczęście.
Obślinione, potargane szczęście z szaroniebieskimi oczami :-)