czwartek, 30 maja 2013

Jak Paproch tatuaż robił - część druga :-)

No dobra, wiem, że pisałam, że jednak nie chcę :-)
Ale jak to mówią - tylko latająca krowa nie zmienia zdania.
Chciałam tego od jakichś 15 lat. Zwątpienie trwało zaledwie parę miesięcy.

Krową latającą nie jestem, no i stało się - mam rysunek na lewej łopatce.
Tak jak kiedyś sobie obiecałam - to mój prezent od siebie na trzydzieste urodziny.
Pomyślałam, że będę żałować, jeśli nie zobaczę jak to jest...

Jest trochę większy, niż planowałam - mąż się wzdrygnął z obrzydzeniem :-)
To czarny kot, siedzący we wstędze Mobiusa :-)Wstęga symbolizuje dla mnie Tatę. To taki mój niezmywalny i nie do zgubienia talizman.

Bolało jak cholera.
Ale też chyba nie nie był to najgorszy ból, jaki odczuwałam w życiu.
Aczkolwiek drugiego tatuażu raczej nie planuję w najbliższym czasie (choć mówią, że jak ktoś już zacznie, to prawie na pewno będzie miał kolejne ;-) , m.in. ze względu na niefajne odczucia podczas wykonywania.

Tymkowi się podoba :-D

poniedziałek, 27 maja 2013

Miedziana rocznica :-)

Od Wujka-Google dowiedziałam się, że tak się nazywa ta właśnie.
Siódma. Miedziana.
Siedem lat temu była ładna pogoda. Ciepło, ale nie upalnie, trochę słońca, trochę chmur, trochę wiatru.
Pachniały obłędnie frezje z mojego bukietu.
Goście z różnych miast.
Morze dobrej energii przelanej w naszą stronę.
Morze kwiatów :-)
Mówią, że krótka nazwa miesiąca i w dodatku bez "r" nie wróży dobrze związkowi.
Ale siedem lat to chyba niezły wynik ;-) Zanosi się na sporo więcej.
Było przez ten czas i kolorowo, i szaro-czarno. Trochę na wozie, trochę pod wozem.
Ale ostatecznie zawsze razem.
I to chyba o to chodzi przede wszystkim.
Oby trwało jak najdłużej i ciągle z tendencją zwyżkową, jak obecnie ;-)

Wszystkiego dobrego nam życzę, Mężu :-)