poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Dziś mego Męża urodziny :-)

No i nadszedł ten dzień.
Kto by pomyślał! Trzydziestolatek!
Piękny wiek. Człowiek już nie jest taki całkiem głupi, a jeszcze całkiem młody :-)
Jak chyba wszyscy albo prawie wszyscy wiedzą (cały świat wiedział, tylko Konrad nie ;-) w sobotę odbyła się - planowana od tygodni - impreza-niespodzianka z tej okazji. Wszyscy zaangażowani wzorowo "wcisnęli kit" Konradowi :-D
Do ostatniego momentu był święcie przekonany, że zaprasza sobie gości na 28 kwietnia. Wszyscy powiedzieli, że im pasuje i że w sprawie szczegółów się odezwą ;-) Tylko Michałowi "nie pasowało", bo rzekomo miał być wydelegowany do szkółki do Kalisza, czy coś w tym rodzaju. Kiedyś faktycznie była o tym mowa, te plany się zmieniły, ale Misiek - jak zawodowy kłamca - osnuł wokół tych planów całą intrygę - że niby 28.04. nie będzie mógł się wyrwać, a to przecież Konrada trzydziecha, więc spotkać się trzeba. Zaprosił go więc na sobotę na szybkie piwko w mieście ;-) A na Retkini w tym czasie... Do pieca wlazły muffinki (tartę czekoladowo-kawową przygotowałam już wcześniej, nie w sekrecie, tyle, że K. myślał, że zjemy ją we dwoje), przyjechała Asia z Szymkiem i sałatką gyros, potem Marek z chipsami ;-) Wkrótce zjawił się imć Ufo z bagietkami i colą, a niedługo po nim - państwo Killerostwo z małym Robertem i tzatzikami do chipsów. Wyciągnęłam zachomikowane balony, orzeszki, soki... Razem z Asią zrobiłyśmy sałatkę serową ze śliwkami i orzechami. Szybko naszykowaliśmy stół i czekaliśmy. Trochę po 18-tej Konrad przywiózł Michała na poprawkę piwka ;-) Jego mina, gdy otworzył drzwi i zobaczył nas w przedpokoju - bezcenna :-) Dobry kwadrans nie mógł biedak dojść do siebie. Kolejny szok przeżył, gdy do drzwi zadzwonili... Hubert z Jolą - jego przyjaciele z czasów studenckich, z Poznania ;-) Ich też zapraszał na 28.04., ale zapewne się nie spodziewał, że i ich spisek objął ;-) A potem już był szampan, zaskakujący prezent (częściowe dofinansowanie kursu na prawo jazdy :-) , pyszna tarta i wygłupy do piątej nad ranem :-D

Tylko ja wiem, ile mnie nerwów kosztowała cała ta intryga, małe kłamstewka i ukrywanie paru rzeczy. I ile SMSów wymieniłam z kilkoma osobami w ciągu ostatnich tygodni ;-) Ale było warto!

Lata lecą, zmieniamy miejsca zamieszkania, bierzemy śluby, rodzą się dzieci, a my wciąż potrafimy przesiedzieć niemal całą noc, gadając i grając w kalambury z hasłami typu sławne "Już niedługo ginekolog" :-D I zawsze kiedy się spotykamy, nawet po kilku miesiącach, to jest tak, jakbyśmy się rozstali zaledwie wczoraj :-)
Jestem całkowicie usatysfakcjonowana niespodzianką ;-)
Mąż chyba też ;-)

A dziś... Na okoliczność tej pięknej okrągłej rocznicy, jeśli tu przypadkiem zajrzysz, życzę Ci mężu raz jeszcze samych wspaniałości.

STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM :-D

PS. Podziękowania i ukłony dla wszystkich cudownych gości. Bez Was i Waszego zaangażowania nie mogłabym nawet marzyć o takim prezencie dla Konrada :-) Jesteście boscy!