czwartek, 27 marca 2014

Rome...

W Rzymie było pięknie :-)

Staram się zebrać myśli, żeby w skrócie opisać wszystko, co się wydarzyło przez te 4 dni... Ale tak trudno opisać tyle wrażeń, widoków, wzruszeń...

Zaczęło się skomplikowaną i długą podróżą.
Z domu Mamy, pojechaliśmy taksówką we troje - ja, Mama i Brat - na dworzec kolejowy Łódź Chojny. Stamtąd pociągiem do Warszawy, na dworzec zachodni. Stamtąd kolejką SKM na lotnisko Okęcie. Stamtąd samolot - AAAAA! - na lotnisko Fiumicino we Włoszech. Stamtąd autokarem do centrum Rzymu, na dworzec Termini. I wreszcie stamtąd, z tak zwanego buta, kwadrans spacerku do mieszkania, gdzie mieliśmy się zatrzymać. Uff... Od samego czytania można się zmęczyć ;-)
Latać NIE LUBIĘ, utwierdziłam się w tym przekonaniu, przy lądowaniu myślałam, że mi bębenki w uszach popękają.

Włochy przywitały nas pachnącym inaczej powietrzem i językiem z filmów Benigniego. Oraz innymi językami, bo od samego lotniska (później wielokrotnie też), towarzyszył nam np. polski... ;-)



I TO BY BYŁO NA TYLE MOJEGO OPISU RZYMSKIEJ PRZYGODY :-D

Mimo najszczerszych chęci i kilku podejść do tematu, nie jestem w stanie skończyć tego wpisu. Nie mam czasu na spokojnie zebrać myśli...
Może kiedyś uda mi się chociaż wymodzić jakieś wspomnienie ;-)
Tymczasem zapraszam do Mamy, na Rzymskie Wakacje :-)
http://opowiescirucoli.blogspot.com/