piątek, 29 listopada 2013

Czymś się podzielić chciałam.

Od około roku kupuję czasopismo "Sens". Takie powiedzmy, że psychologiczne. Tzn. dla laików, ale napisane z sensem, sporo ciekawych artykułów, dużo do czytania, a mało obrazków (za to ładne ;-) )

Jadąc dziś do pracy przeczytałam w rzeczonym czasopiśmie artykuł pt. "Mądrość Tolteków". Najprościej mówiąc - o czynieniu założeń dotyczących życia, które nam to życie niesamowicie utrudniają.
I takie jest mi to bliskie, jak gdyby ktoś zapisał moje przemyślenia z ostatnich lat. Właściwie wszystko to doradzam moim klientom w poradni, staram się też sama pamiętać o nich w swoim życiu.
No i podzielić się nimi chciałam też z Wami :-)

">Branie do siebie< prowadzi do urazy, zamykania się, obrażania. Mówimy komuś >ranisz mnie<, tymczasem zwykle nie chodzi o tę osobę, tylko o rany, które już w nas były i których ta osoba dotknęła. (...) Cokolwiek inni robią, nie robią tego z twojego powodu. To, co mówią i robią, jest wyłącznie projekcją ich własnej rzeczywistości, ich własnych snów. Kiedy uniezależnisz się od opinii i poczynań innych ludzi, przestaniesz niepotrzebnie cierpieć."

"(...) Nie widzimy rzeczy takimi, jakie są - tylko takimi, jakie chcemy je widzieć. Takie fałszywe założenia prowadzą do rozczarowań, cierpień. (...) Pytaj, proś o to, czego chcesz, pamiętając, że każdy ma prawo odpowiedzieć zarówno 'tak' jak i 'nie'. Ty też, oczywiście!"

"Rób wszystko najlepiej, jak potrafisz. (...) Staraj się, jak możesz - ani więcej, ani mniej. Mierz siły na zamiary. Szanuj swoją energię życiową. (...) 'Starać się' nie znaczy 'męczyć się'. To znaczy robić swoje (...)"

I tym optymistycznym akcentem... :-)
Do następnego!


Cytaty pochodzą z książki Don Miguel Ruiz "Cztery umowy". 

wtorek, 26 listopada 2013

Trzy lata temu o tej porze...

... szwendałam się po OCP w szpitalu i zastanawiałam się, czy mnie zdążą pociąć, czy sama urodzę zanim oni się zdecydują na jakieś kroki :-p

Jakby to było przedwczoraj. A jednocześnie - wieki temu.

Dziś zawartość mego brzucha sprzed 3 lat jest najfajniejszym przedszkolakiem jakiego znam :-)


NAJLEPSZOŚCI, TYMKU!


wtorek, 19 listopada 2013

Pytania skłaniające do przemyśleń - część szósta :-)

Coś w sam raz na tę szarość i ogólną beznadzieję listopadową :-p

1. Gdybyś mógł w magiczny sposób zmienić w sobie jedną rzecz, co by to było?
Hmm... Pewnie trudno byłoby mi się zdecydować ;-) Zmienić coś bez wysiłku - kuszące. Sporo zresztą jest do zmiany. Jeśli chodzi o charakter to chyba chciałabym być bardziej cierpliwa. A z wyglądu? Życzyłabym sobie bezproblemowej cery.

2. Co robisz inaczej, niż większość ludzi?
Haha, w przeciwieństwie do 90% znanych mi osób najbardziej lubię kawę czarną - bez mleka i bez cukru ;-) A poza tym... No nie wiem. Jem marchew maczając ją w majonezie. Najpierw maluję rzęsy, a potem powieki (o ile w ogóle) - a to się chyba robi w odwrotnej kolejności. Z powodów znanych nielicznej grupie zaufanych osób ;-) wolę parasole wielkie, nie te małe, składane, i noszę je przy każdej pogodzie ;-) (tzn. tylko jeden na raz, ale mam w domu kilka "w zapasie"). No i ZDECYDOWANIE preferuję pisanie odręczne nad stukanie w klawiaturę :-p

3. Czy Twoja największa w życiu obawa spełniła się?
No, niestety tak.

4. Kiedy ostatnio próbowałeś czegoś nowego?
O-o... To jest kwestia, z którą mam w życiu problem. Ale już wiem! Kilka dni temu po raz pierwszy kupując na allegro skorzystałam z opcji licytacji, a nie "kup teraz" ;-) Z powodzeniem ;-)

5. Jakiego przekonania silnie się trzymasz, mimo że wiele osób się z nim nie zgadza?
Nawet niedawno uczestniczyłam w dyskusji... Zostałam zmiażdżona kontrargumentami, ale zdania nie zmieniłam :-) Chodzi mianowicie o to, że niezależnie od tego, "co ludzie powiedzą" czy jaka jest w naszym kraju tradycja - nie ochrzczę dziecka, ponieważ w tej decyzji kieruję się własną religijnością, a raczej jej brakiem. Moje przekonanie jest takie, że skoro nie mamy ślubu kościelnego (z wyboru) to chyba trochę nie w porządku (choćby wobec hipotetycznego boga) byłoby przyrzekać, że dziecko wychowamy po katolicku. Niemal wszyscy uczestniczący (i nie uczestniczący) w dyskusji trochę na mnie najechali, że moje dziecko będzie mieć w życiu pod górkę i takie tam pierdoły... Nie przekonali mnie :-D

6. Komu ufasz i dlaczego?
Mężowi. Bo chyba nigdy, przez 14 wspólnych lat, nie zawiódł mnie w żadnej istotnej sprawie. Zawodzi w duperelach, owszem. Zapomina posprzątać, wynieść śmieci, załatwić coś. Ale w kwestiach "życia i śmierci" po prostu wiem, że można na nim polegać.
Oczywiście Mamie.
I jeszcze dwóm lub trzeb osobom.
Niezły wynik :-)

Bardzo jestem ciekawa, co Wy robicie inaczej, niż większość ludzi :-)

Do miłego następnego!

środa, 30 października 2013

Padam...

... na ryj.
To tyle w temacie.


niedziela, 20 października 2013

"Dziwne, dziwne są roboki"...

"Srutki, tutki i kogutki"
"Skichała się bida i płacze"

Przepisy na kaszę ze skwarkami, babę ziemniaczaną, buraczki, surówkę z czerwonej kapusty, pastę groszkowo-migdałową...

Poczucie, że jestem wyjątkową, piękną, mądrą kobietą. Że wszystko, czego zapragnę - uda mi się osiągnąć.

Wycieczki rowerowe i po górach.

Kruche ciastka z dżemem mirabelkowym, niemal na każde imieniny.

Błękitne glany w krowie łaty, kupione bez mrugnięcia.

Setki drobnych gestów, zapewniających mnie o tym, że jestem kochana bezwarunkowo.

Nieoczekiwane odwiedziny w kolejnych mieszkaniach.

Moja punktualność i "akuratność" - jeśli coś ma być zrobione to ma być zrobione i już ;-)

Rodzinne obiady z mistrzowskimi tartami, makaronami, schabem z owocami, "konikami morskimi", zrazami...

Oczy niebieskie.

Pierwszy i jak dotąd ostatni brylant, który dostałam w swoim życiu.

Wspólne oglądanie "Jeden z dziesięciu".

Wiedza, co to jest flambirowanie, blanszowanie, jak wyglądają farfalle, tagliatelle i penne, jaki ryż jest najlepszy do risotto.

Moje życie.

Za to wszystko i wiele innych rzeczy - dziękuję Ci, Tato, gdziekolwiek jesteś :-*






piątek, 18 października 2013

Pytania skłaniające do przemyśleń - część piąta :-)

Trochę mnie nie było.
Nie mogę się ogarnąć.
Praca, choroby, dom, mężowe studia, za moment mój kurs...
Gdyby nie tygodniowe zwolnienie (najpierw moja choroba, teraz Tymka) to byłabym w permanentnym niedoczasie, na szczęście troszkę nadgoniłam ;-)
Więc mogę pomyśleć. Coś stworzyć :-)

Moja ulubiona zabawa ;-)

Czy złamałbyś prawo, by uratować kogoś, kogo kochasz?
Dla ratowania Syna, Męża, Mamy, Brata - ukradłabym, pobiła, zdefraudowała, przemyciła narkotyki, może zabiła nawet, gdyby była taka potrzeba. Tak sądzę. Nie wiemy do końca jak byśmy się zachowali w ekstremalnej sytuacji (i nie chcemy sprawdzać) Ale mam nadzieję, że nie brakłoby mi odwagi.

Czy jesteś takim przyjacielem, jakiego sam chciałbyś mieć?
Staram się. Staram się, żeby można było na mnie zawsze liczyć. Staram się nie oceniać pomysłów, których nie rozumiem, ale jednocześnie być maksymalnie szczerą. Staram się słuchać z uwagą, mądrze doradzać, a czasem tylko być. Chyba nieźle mi idzie i działa dwustronnie, bo mam takiego przyjaciela :-)

Czy pamiętasz jakiś moment sprzed 5 lat, gdy byłeś maksymalnie zmartwiony? Czy teraz to ma jakiekolwiek znaczenie?
Pięć lat temu w październiku... Zaczęłam pracować w przedszkolu na Retkini. Może nie było to moje największe zmartwienie w życiu, ale na pewno miałam dużo niepokoju, czy sobie dam radę z tą pracą, pierwszą w moim zawodzie. Dziś w ogóle o niej nie pamiętam :-)

Gdybyś wygrał milion dolarów, rzuciłbyś pracę?
No niestety tak ;-) Tę, którą mam obecnie. I zaczęłabym robić to, czego naprawdę pragnę - otworzyłabym kawiarnię :-)


Gdybyś wiedział, że wszyscy umrą jutro, kogo odwiedziłbyś dziś?
Mamę i Brata. I przyjaciela, o którym pisałam wcześniej. Chyba więcej bym nie zdążyła...

Jaka jest różnica pomiędzy byciem żywym, a życiem naprawdę?
To będzie banał, ale sądzę, że miłość stanowi tę różnicę. Miłość do partnera, do dziecka, do rodziców, do przyjaciół. Do przyrody, do pracy, do jakiegoś zajęcia. Do siebie. Jeśli wszystko jest mi obojętne i nikogo naprawdę nie kocham, to jedynie egzystuję. Brzmi jak tandetny frazes, lecz to najprawdziwsza prawda - miłość nadaje wszystkiemu sens.



I tym optymistycznym akcentem kończę na dziś :-)
Do następnego! 



sobota, 24 sierpnia 2013

Odkrycie.

Czy macie czasem tak, że wydaje się Wam, że oto właśnie zobaczyliście/usłyszeliście najpiękniejszą rzecz w Waszym życiu? Najpiękniejszą piosenkę, najpiękniejszy obraz, najpiękniejszy kwiat...
A potem się okazuje, że może być coś piękniejszego, choć w to nie wierzyliście?...
Ja właśnie kilka dni temu po raz kolejny przekonałam się, że się pomyliłam, myśląc, iż najpiękniejszą piosenkę w swoim życiu już usłyszałam.
Zbiegiem kliku okoliczności natrafiłam na tę i... nie mogę przestać jej słuchać. Za pierwszym razem tylko mi się spodobała, za drugim uznałam, że jest piękna, a teraz... słucham po raz czwarty, piąty, szósty tego dnia i nie mam dość. Serce mi pęka od tego piękna. I znowu chwilowo nie wiem, czy kiedyś usłyszę coś piękniejszego...
Pewnie za jakiś czas znów mnie coś zaskoczy ;-)
Tymczasem posłuchajcie. Głos z Nieba.


niedziela, 18 sierpnia 2013

Urlop, urlop i po urlopie...

Siedzę sobie na balkonie, delektując się sierpniowym, słonecznym przedpołudniem.
Jeszcze lato trwa. Jeszcze długie dni, ciepły wietrzyk, dużo słońca, dużo zieleni...
Niestety urlop dobiega końca - jak wszystko co dobre, minął zbyt szybko.

Jeszcze ładuję moje słoneczne baterie, jeszcze leniwie spoglądam na zegar i myślę - "dopiero południe, jeszcze dużo tego dnia przede mną..." Ale wiem, że on się szybko skończy, a jutro od rana - zwykły kierat.
Tymek do żłobka, zakupy, ogarnięcie mieszkania. Pomalowanie paznokci, wyprasowanie ciuchów, zrobienie kanapek do pracy. Autobus - przesiadka - autobus - poradnia - autobus - przesiadka - autobus - dom... I tak, z drobnymi przerwami i modyfikacjami, przez kolejne 11 miesięcy, z tym, że Tymka żłobek zamieni się na przedszkole.
Niby się cieszę - prawdopodobnie będę miała stałą umowę w poradni (TFU, TFU, żeby nie zapeszyć), o to przecież chodziło. Ale jednocześnie - TAAAK MI SIĘ NIEEE CHCEEE. Stały problem po urlopie ;-)

A urlop był fajny.
Po raz pierwszy od kilku lat wyjechaliśmy. Co prawda na krótko i niedaleko, bo do Sulejowa, ale wszystko było świetne i naprawdę podładowałam akumulatory. Parę beztroskich dni spędziliśmy w Sieradzu. Miałam też urlop od męża, który wybył na tydzień w góry :-) Pogoda generalnie dopisywała, byliśmy raczej zdrowi przez cały ten czas. Tak że tegoroczne wakacje mogę uznać za naprawdę udane. I mam nadzieję, że tego podładowania baterii wystarczy mi na dłużej niż 2 tygodnie ;-)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Wiecie co Wam powiem?

Nie mam pojęcia jak żyłam bez tego ekspresu do kawy ;-)
Pożeram właśnie na drugie śniadanie odsmażoną na maśle chałkę i popijam świeżutko zmieloną, świeżutko zaparzoną kawą (bez cukru, bez mleka). Jest przepyszna! Idealna!
Nie byłam wcześniej wielkim kawoszem, ale teraz gorące, aromatyczne americano stało się moim codziennym rytuałem.
Jakby to powiedział facebook - LUBIĘ TO :-)

                                                             Zdjęcie pochodzi ze strony Deviantart

czwartek, 25 lipca 2013

Pytania skłaniające do przemyśleń - część czwarta :-)

No to jedziemy :-)



Gdybyś mógł przeżyć jeden dzień ze swego dotychczasowego życia raz jeszcze – który byś wybrał?
Trudne pytanie. Sądzę, że nie mogłabym się zdecydować na jeden, choć pierwszy przyszedł mi do głowy sierpniowy dzień trzy lata temu, w którym dowiedziałam się po USG, że Tymek będzie Tymkiem ;-) Bardzo to było ekscytujące i pozytywne :-) 
Ale chętnie przeżyłabym jeszcze raz dzień, w którym K. mi się oświadczył. Dzień naszego ślubu. A z wcześniejszych czasów - dzień, w którym dowiedziałam się, że się dostałam na studia ;-)


Co jest Twoją największą siłą, a co największą słabością?
Siłą - niezależność myślenia. Niech ludzie myślą i mówią, co chcą, ja tam swoje wiem ;-) Nie dam sobie czegoś wmówić, przekonać się, że czegoś nie wypada, że powinnam to czy tamto. I otwartość jeszcze. Lubię rozmawiać z ludźmi, jestem bezpośrednia, szczera. Niektórzy postrzegają to jako wadę, ale mam to gdzieś :-D
Słabością? Brak cierpliwości. Nadmierna pobudliwość - to, że byle co bardzo łatwo wytrąca mnie z równowagi, odbiera wewnętrzny spokój. Kłopoty z podejmowaniem decyzji, ale z tym akurat dość skutecznie walczę :-)


O czym myślisz, gdy nie możesz spać?
Najczęściej - o minionym dniu lub o tym, który nadchodzi. Przeglądam w głowie listę rzeczy do zrobienia. Planuję zakupy ciuchowe. Prezenty dla bliskich... Nic szczególnego.


Jak sobie wyobrażasz niebo?
Cóż, wielokrotnie próbowałam sobie je wyobrazić i raczej słabo mi idzie. Nie mam jakiegoś konkretnego obrazu. Raczej odczucia. Że tam musi być spokojnie - czyste powietrze, dużo przestrzeni, cisza (ale nie taka całkowita, sądzę, że pięknie śpiewają tam ptaki, szumią drzewa, cykają świerszcze). Bardzo wielką mam nadzieję, że spotkam tam wszystkie osoby, które kiedykolwiek kochałam.


Jakie są trzy twoje najwyższe priorytety?
Być w zgodzie ze sobą.
Być tak niezależną, jak tylko się da - pod każdym możliwym względem.
Starać się, aby najbliżsi mi ludzie byli szczęśliwi.
Kurde, jakoś chyba dosyć trudne to wszystko... 

Tradycyjnie - zachęcam do własnych przemyśleń :-)

niedziela, 23 czerwca 2013

Pytania skłaniające do przemyśleń - część trzecia.

Widzę, że chyba się podoba.
Mnie też i to bardzo :-)



Co widzisz, gdy zamykasz oczy?
Kolory :-)

Co cię ostatnio zainspirowało? 
Ciągle mnie inspirują rozmowy z ludźmi. Z pacjentami w poradni (dużymi i małymi), z rodziną, przyjaciółmi, z chłopakami z warzywniaka, z ludźmi, których poznałam na kursie psychoterapii, z kobietami z forum, na którym się udzielam... Ludzie mają mnóstwo ciekawych przemyśleń, pomysłów... Są istną kopalnią inspiracji.

Komu ostatnio pomogłaś i w jaki sposób?
Pewnie nie zawsze mamy nawet świadomość, że komuś pomogliśmy. 
Ale utkwiła mi w głowie pewna rozmowa z pacjentką - borykającą się z własnymi trudnościami emocjonalnymi mamą małej dziewczynki. Spotkałam się z nią 3 czy 4 razy, nie miałam poczucia, że jakoś specjalnie jej pomogłam. Powiedziałam, jakie są moje spostrzeżenia w związku z jej sytuacją, podsunęłam jakieś drobne wskazówki, dałam wsparcie. I na ostatnim spotkaniu powiedziała mi, że dużo jej dały te rozmowy ze mną, że się wzmocniła jako mama i sądzi, że już sobie da radę, a przynajmniej spróbuje. 
Powiem Wam, że wspaniałe uczucie :-)

Gdybyś na jeden dzień miała być kimś innym, to kim chciałabyś być?
Chciałabym być niesamowicie bogatą księżniczką, leżącą w cudownym ogrodzie na hamaku. I żeby ktoś mi godzinami masował stopy, dłonie, twarz... Chciałabym nie musieć NIC. Żeby ktoś dla mnie sprzątał, gotował, no i generalnie robił wszystko, czym na co dzień muszę się zajmować prowadząc dom.
Wiem, że to dziwne i dziecinne nieco, ale naprawdę chciałabym zobaczyć, jak to jest ;-) Kłopot w tym, że pewnie jeden dzień by mi nie wystarczył, żeby się nasycić ;-)
A po kilku by mi się znudziło...
Więc jakieś 3-4 dni to pewnie optimum dla takiej zamiany osobowości ;-)


Spróbuj opisać swoje życie w 6 słowach.
O, to mi się najbardziej podoba :-)
Interesujące. Zielone. Kociaste. Czekoladowe. Pod prąd. 
To już chyba było 6 słów :-)
Napisałam pierwsze skojarzenia, które mi przyszły do głowy :-)


Jakieś uwagi, refleksje, przemyślenia, pytania? 
Wszystko mile widziane :-)





wtorek, 18 czerwca 2013

Pytania skłaniające do przemyśleń - część druga :-)

Zdjęcie pochodzi ze strony Deviantart.

Jaki jest twój ulubiony smak i zapach z dzieciństwa? 

Dużo jest takich zapachów i smaków, które uwielbiam. Smak... Andruty, sałatka jarzynowa ("włoska"), tandetne wodne lody ;-) Zapach? Ten przed Bożym Narodzeniem - zapach sprzątania, choinki, pieczonych pierników i barszczu czerwonego...

Czy istnieje osoba, za którą mogłabyś oddać życie?

Czasem się nad tym zastanawiam. Trudno powiedzieć, co bym zrobiła w takiej sytuacji, gdybym musiała to zrobić i czy w ogóle taka sytuacja jest możliwa. Ale jeśli... Chyba za Tymka.

Czy istnieje osoba, która oddałaby życie za Ciebie?

Nie wiem. Podejrzewam, że obecnie taką osobą jest Mama.

Gdybyś miała żyć gdzieś indziej, gdzie to mogłoby być?

Chyba nie jest dla mnie najważniejsze gdzie, ale z kim. Mogłabym prawdopodobnie żyć w dowolnym kraju w Europie, ale pod warunkiem, że byłaby tam moja Rodzina i chociaż część przyjaciół. Generalnie ciągnie mnie w dwóch przeciwnych kierunkach - trochę do Skandynawii, ale też ogromnie kuszące wydają mi się rejony śródziemnomorskie ;-)

Gdybyś mogła spędzić jeden dzień z dowolną znaną osobą, kto by to był i dlaczego?

Strasznie trudne pytanie. Prawdopodobnie byłby to jeden z moich ukochanych aktorów, ale nie mogę się zdecydować czy Jude Law, Johnny Depp czy Colin Firth ;-) Dlaczego? Głównie dla doznań estetycznych ;-) A jeśli żaden z nich to chętnie z jakimś znanym kucharzem, najbardziej by mi podchodził Gordon Ramsay. Żywię nadzieję, że jakbym już go spotkała, to ugotowałby mi coś ;-) I może czegoś ciekawego by mnie nauczył...

Jaki masz wstydliwy, niekorzystny nawyk, którego chciałabyś się pozbyć?

Mam wiele takich nawyków. Gdybym miała wybrać jeden, to chciałabym przestać rozdrapywać sobie różne strupki, zaskórniki itp. :-p

Ile osób kochasz?

Pogubiłam się przy dwunastej osobie... ;-)



Uprzejmie proszę o jakieś Wasze przemyślenia.
Jak ktoś chce zostawić komentarz, to proszę odpowiedzieć choć na jedno z powyższych pytań ;-) (trochę żartuję oczywiście)


czwartek, 6 czerwca 2013

TRZYDZIECHA :-D

Ni cholery nie wiem, kiedy to zleciało :-)

Już nie mam -dzieścia.
Już -dzieści :-p
Na szczęście ten etap trwa aż 20 lat ;-)

Takie okrągłe urodziny stymulują do podsumowań.
So let's do it :-)

*Do trzydziestki miałam mieć komplet dzieci. Jedno jest, a więc minimum zaliczone ;-) Czy będą kolejne - na dzień dzisiejszy nie wiem. Czas pokaże.
*Mieszkanie - jest. Co prawda bardziej banku, niż nasze, ale nie przeszkadza to nam czuć się w nim dobrze i bezpiecznie, a o to chyba chodzi :-)
*Mąż - jest. Od siedmiu lat ten sam, więc wynik niezły ;-)
*Tatuaż - jest. Już jakiś czas temu obiecałam sobie go jako prezent na trzydzieste urodziny. Była chwila zwątpienia, ale marzenie z zamierzchłych czasów zwyciężyło. Dziś mój tatuaż kończy tydzień i ma się dobrze :-)
*Co poza tym?
Ważę ciągle mniej-więcej tyle samo.
Ciągle noszę Martensy, uwielbiam piękne kubki i zbieram wiszące kolczyki.
Wolę pisać SMSy niż dzwonić.
Ze wszystkich smakołyków nieodmiennie najbardziej kocham czekoladę.
Mam kilkoro fantastycznych Przyjaciół, na których mogę zawsze liczyć.
Przestałam bać się gotowania, lubię piec ciasta i muffinki.
Dalej, tak samo jak zawsze, nie cierpię zimy, włosów spod czapki i mokrych nogawek spodni.
Uwielbiam rzodkiewki, twarożek ze szczypiorkiem, babę ziemniaczaną, rosół i żółty ser z majonezem.
I cały czas lubię mieć urodziny - póki co, pewnie nadejdzie dzień, w którym się to zmieni ;-)
Dzisiejsze też były fantastyczne, mimo że musiałam pracować. Dużo ludzi o mnie pamiętało, składało życzenia, dawało buziaki i drobne prezenty. Od Męża rano dostałam cudne goździki. Od dzieci na grupie w poradni - masę świetnych życzeń (z życzeniami mojego ulubionego Piotrusia na czele - na końcu całej listy wspaniałości, których mi życzył, znalazło się "i żeby nigdy Pani diabeł nie opętał" :-D ) Mama przyjechała nieoczekiwanie z czekoladkami (pysznymi!). I tylko zabrakło życzeń SMSowych z samego rana od Taty. Ale on był też cały czas przy mnie dziś obecny...

Życie jest dobre :-)
I podobno teraz dopiero tak naprawdę się zaczyna :-)

czwartek, 30 maja 2013

Jak Paproch tatuaż robił - część druga :-)

No dobra, wiem, że pisałam, że jednak nie chcę :-)
Ale jak to mówią - tylko latająca krowa nie zmienia zdania.
Chciałam tego od jakichś 15 lat. Zwątpienie trwało zaledwie parę miesięcy.

Krową latającą nie jestem, no i stało się - mam rysunek na lewej łopatce.
Tak jak kiedyś sobie obiecałam - to mój prezent od siebie na trzydzieste urodziny.
Pomyślałam, że będę żałować, jeśli nie zobaczę jak to jest...

Jest trochę większy, niż planowałam - mąż się wzdrygnął z obrzydzeniem :-)
To czarny kot, siedzący we wstędze Mobiusa :-)Wstęga symbolizuje dla mnie Tatę. To taki mój niezmywalny i nie do zgubienia talizman.

Bolało jak cholera.
Ale też chyba nie nie był to najgorszy ból, jaki odczuwałam w życiu.
Aczkolwiek drugiego tatuażu raczej nie planuję w najbliższym czasie (choć mówią, że jak ktoś już zacznie, to prawie na pewno będzie miał kolejne ;-) , m.in. ze względu na niefajne odczucia podczas wykonywania.

Tymkowi się podoba :-D

poniedziałek, 27 maja 2013

Miedziana rocznica :-)

Od Wujka-Google dowiedziałam się, że tak się nazywa ta właśnie.
Siódma. Miedziana.
Siedem lat temu była ładna pogoda. Ciepło, ale nie upalnie, trochę słońca, trochę chmur, trochę wiatru.
Pachniały obłędnie frezje z mojego bukietu.
Goście z różnych miast.
Morze dobrej energii przelanej w naszą stronę.
Morze kwiatów :-)
Mówią, że krótka nazwa miesiąca i w dodatku bez "r" nie wróży dobrze związkowi.
Ale siedem lat to chyba niezły wynik ;-) Zanosi się na sporo więcej.
Było przez ten czas i kolorowo, i szaro-czarno. Trochę na wozie, trochę pod wozem.
Ale ostatecznie zawsze razem.
I to chyba o to chodzi przede wszystkim.
Oby trwało jak najdłużej i ciągle z tendencją zwyżkową, jak obecnie ;-)

Wszystkiego dobrego nam życzę, Mężu :-)

niedziela, 28 kwietnia 2013

Pytania skłaniające do przemyśleń...

Natknęłam się na listę takowych w internecie.
Kilkanaście zanotowałam sobie w kalendarzu, w różne dni.
No więc czytam i zastanawiam się.
I zapisuję sobie odpowiedzi. Lub nie ;-)
Czasem zamyślę się na dłużej, czasem odpowiedź jest oczywista, natychmiastowa...


Co chciałbyś, aby ludzie zapamiętali o tobie?
Że nie bałam się być sobą.

Czego jesteś w życiu pewien?
Niczego ;-)

Gdybyś mógł zapytać kogokolwiek o cokolwiek - co by to było?
Nie mam pojęcia. Długo nad tym myślałam i nie wiem, kogo i o co chciałabym zapytać.

Co czyni człowieka pięknym?
Uśmiech.

Gdybyś jutro miał umrzeć - co i komu chciałbyś powiedzieć?
Rodzinie - mężowi, Tymkowi, Mamie, Bratu - że ich kocham. Kilku osobom (przyjaciołom) - że zmienili moje życie.

Jaki był najbardziej przerażający moment w Twoim życiu?
Nie napiszę. Pamiętam go dobrze, choć nie chcę.

Kiedy patrzysz w przeszłość - za czym najbardziej tęsknisz?
Za beztroską bycia dzieciakiem. Za brakiem zobowiązań, odpowiedzialności, za banalnymi problemami typu w co się ubrać jutro do szkoły ;-)

Jakie jest twoje najszczęśliwsze wspomnienie?
Trudno stwierdzić, pamiętam wiele szczęśliwych chwil. Na pewno jednym ze szczęśliwszych jest cały weekend w Poznaniu, podczas którego zostałam poproszona o rękę ;-)

Jaka była twoja najlepsza decyzja w życiu?
Nie pamiętam takiej, którą uważałabym za stuprocentowo dobrą ;-p Mam nadzieję, że ona jeszcze przede mną,

Czego życie nauczyło cię wczoraj?
Że mówienie wprost tego, co się czuje, jest prawie zawsze najlepsze. Życie codziennie mnie tego uczy od nowa i za każdym razem jestem tak samo zadziwiona, jaką moc ma szczerość i bezpośredniość.

Jaki jest twój ulubiony dźwięk?
Chyba szum deszczu nocą. Ale też śpiew ptaków latem o poranku. Grzmoty...

Co umiesz tak dobrze, że mógłbyś uczyć innych?
Obawiam się, że na razie nic. Chyba, że narzekania :-D


Warto czasem zadać sobie takie pytania. Zatrzymać się na chwilę nad sobą.
Robicie to? :-)





wtorek, 23 kwietnia 2013

Rumień zakaźny.

Kto by pomyślał.
Choroby zakaźne wieku dziecięcego i nas dosięgły.
Zaczęło się niewinną wysypką pod szyją i na skroniach, trochę na brzuchu, trochę na plecach. Nic takiego.
Pewnie uczulenie.
Wczoraj rano zaprowadziłam delikwenta do żłobka, powiedziałam o wysypce. Jedna z cioć oświeciła mnie, że dzieci w piątek po raz pierwszy jadły melona. Tymkowi smakował, zjadł dużo.
Uczulenie jak nic :-p
Jednak coś mnie tknęło i zapisałam go na popołudnie do lekarki.
Małżonek odebrał Tymka ze żłobka i poszli.
No i właśnie - rumień zakaźny najprawdopodobniej. Ma pić wapno i Neosine - lek przeciwwirusowy. I zakaz spotykania się z innymi dziećmi do końca tygodnia, także na powietrzu niestety.
A tu wiosna taka,na plac zabaw by się poszło...
Cóż, jakoś trzeba się przemęczyć. Przynajmniej będzie miał przechorowaną i z głowy - bo to podobno jedna z tych chorób, na które się choruje tylko raz...

A dziś męża urodziny.
Piekę tartę cytrynową, niech ma ;-) Świeczek nie przewiduję, nie wiem czy tak dużo by zdmuchnął ;-D

Widziałam dzisiaj na krzaczkach forsycji pierwsze nieśmiałe żółte kwiatki.
WIOSNA!!!!! :-)))))

niedziela, 17 marca 2013

Wiosennie.


Dumam, co by tu napisać.
Od kilku dni siadam przed kochanym mym laptopem, odpalam Blogspot i myślę.
Siedzę, myślę, frustruję się.
Zamykam Blogspot.
Przenoszę się na Allegro i szperam wirtualnie pomiędzy kolorowymi wiosennymi spódnicami, szarawarami, książkami o naturalnej pielęgnacji i akcesoriami do dekorowania wypieków…
I tak mija czas, a blog leży odłogiem.

Zaraz wiosna, nie wiem kiedy ta zima minęła, ale to przecież dobrze nawet.
Serce mi drży z zachwytu, gdy widzę, że słońce jeszcze nie zaszło tak naprawdę, spoglądam na zegarek, a tu siedemnasta :-) Śnieg co prawda jeszcze w najlepsze leży, ale z każdym dniem czuć bardziej wiosnę. Że już tuż, tuż. Że już jest w blokach startowych. Że już zapakowała dla nas prezenty – pogodne wieczory, pachnącą świeżą ziemię, pączki forsycji. Jeszcze tego nie widać, ale lada moment, lada dzień :-)

A w mojej głowie kwitną postanowienia wiosenne ;-)
Z postanowieniami to jest tak, że najłatwiej mieć je w głowie lub gdzieś sekretnie zapisane. Z realizacją już gorzej ;-)
Zapiszę więc tu, trochę mniej sekretnie. Ponoć podzielenie się z innymi swoim planem zwiększa szanse, że zmobilizujemy się, by go zrealizować.
Zatem uroczyście deklaruję w tym oto miejscu, że POSTARAM SIĘ:
Śmiać się więcej. Złościć mniej.
Nie kupować zbędnych rzeczy, chyba że są absolutnie piękne i wiem, że na długo podniosą mi nastrój ;-)
Przeczytać jedną książkę w miesiącu, może z czasem dojdę do jednej w tygodniu.
Zadbać o kondycję – bez wielkich fajerwerków i nastawiania się na bóg wie jaki sukces. Ot spróbować małymi kroczkami. 10 minut gimnastyki, choćby co drugi dzień. Krótka przebieżka na powietrzu, gdy zrobi się cieplej. Częściej rower. A może by tak zacząć wysiadać przystanek wcześniej wracając z pracy?
Stosować w domu „zasadę dwóch minut”. Jeśli mam do zrobienia coś, co wiem, że zajmie nie więcej niż 2 minuty (wstawienie talerzy do zmywarki, spakowanie kosza na śmieci, odłożenie książki na półkę, schowanie korespondencji z banku do odpowiedniej teczki itp.), zrobię to OD RAZU.
No i w dalszym ciągu będę notować w moim ślicznym fioletowym notesiku pozytywne zdarzenia. Są tygodnie, że zapominam o tym i takie, gdy bardziej się pilnuję. I szczerze mówiąc już nie wiem, czy notuję mniej w tych tygodniach, w których mam gorszy nastrój, czy… mam gorszy nastrój wówczas, gdy zapominam notować pozytywy.
Jak sądzicie? ;-)

Zdjęcie pochodzi z :http://rainbow-art.deviantart.com/art/paint-the-rainbow-II-115709981

wtorek, 5 marca 2013

Kolejna rocznica...

TRZYNAŚCIE lat razem!
Ale dziś nic nie napiszę na ten temat.
Dostaję szału, siedząc z dzieckiem w domu, bo chore.
Mnie też coś bierze - nie pamiętam, kiedy mnie ostatnio tak bolało gardło :-(
Taką mam tę rocznicę :-/

Nasza piosenka, na pocieszenie :-)



środa, 30 stycznia 2013

Podwójna okazja.

59 lat temu urodził się mój Tata.
Świetny człowiek, najlepszy Ojciec.

13 lat temu mój mąż po raz pierwszy uścisnął mi dłoń i spojrzał mi w oczy.
To było na progu mieszkania moich Rodziców, a ja od razu wiedziałam...

Nie piję prawie nigdy, ale dziś skusiłam się na kapkę likieru.
Okazja jest dobra. Podwójna.


Za dobrych mężczyzn w moim życiu.

sobota, 26 stycznia 2013

"Kocham mamę"...

... czy można usłyszeć piękniejsze słowa od dziecka?

wtorek, 22 stycznia 2013

Zasypało...

... I dalej sypie.
Niedługo będzie chyba można na sankach z okna zjechać :-D

A ja, zakutana w pled, piję herbatkę i oglądam "Cudowne Lata" - chyba najfajniejszy serial, jaki powstał.
W tym konkretnie momencie nawet całkiem lubię zimę ;-)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Doceniać drobiazgi.

W miniony weekend byłam na pierwszym warsztacie z cyklu o nazwie "Spotkanie, zasoby, proces" - najprościej mówiąc jest to wprowadzenie do terapii ericksonowskiej - pozytywnej, nakierowanej na odnajdywanie i podkreślanie zasobów, a także opartej na metaforze i zjawiskach transowych.
Genialny warsztat.
Mniejsza z tym, do sedna.
Jednym z zadań było porozmawiać w parach. Przez 5 minut miałam opowiadać poznanej dzień wcześniej koleżance o moim poranku - jak mi się wstawało, jak mi minęła droga na warsztaty, jakie myśli mi towarzyszyły itp. Zadaniem osoby słuchającej było na podstawie tej opowieści znaleźć moje zasoby. Dziewczyna, z którą robiłam to ćwiczenie wylała dosłownie miód na moje serce. Dowiedziałam się, że jestem bardzo pozytywną osobą, że potrafię zadbać o siebie, mam dobrą, partnerską relację z mężem. Że byle co nie wytrąca mnie z równowagi (nie do wiary! ale skoro ktoś tak mnie widzi, to coś w tym może jest ;-) i że umiem się cieszyć drobiazgami.
Tego ostatniego akurat ostatnio pilnie się uczę. Założyłam specjalny notatnik, gdzie zapisuję (a przynajmniej staram się) wszystkie rzeczy, które mnie spotkały, i które sprawiły mi radość, satysfakcję, które były miłe itp.
W każdym tygodniu udaje mi się zanotować średnio 10 takich rzeczy, a dążę do zwiększenia tej liczby ;-)
Czasem to przeglądam i aż się dziwię, jakie sprawy mogą poprawiać humor :-)
W ostatnich tygodniach zanotowałam m.in.:
Nowe masełko do ust - ma boski zapach!
Udało mi się napisac opinię w jeden wieczór ;-)
Miły obiad z Mamą i Mateuszem.
K. zrobił pyszne żeberka z kaszą.
Otworzyłam przepyszne "Pralinki do herbaty" - rozkosz na podniebieniu :-)
Spadł piękny śnieg (nie lubię co prawda zimy, ale taki zimowy krajobraz jednak mi się podoba).
Rozpoczęłam kurs w Polskim Instytucie Ericksonowskim.
Odkryłam fajne czasopismo - "Sens".
Dobrze mi poszła trudna rozmowa z trudną klientką, której się bardzo obawiałam (rozmowy raczej, niż klientki ;-).

To tylko drobne rzeczy, ale czyż życie właśnie z nich się nie składa?
Pozdrawiam ciepło, bo za oknem ciut na minusie :-)

wtorek, 8 stycznia 2013

Leń.

O rany, żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce...
Niech już będzie wiosna.