niedziela, 1 sierpnia 2010

Za półmetkiem...


Płynie czas...
Nie wiadomo kiedy i w jaki sposób przeleciała już połowa wakacji i... mojej ciąży:-) Właśnie kończy się 22 tydzień, czyli równy półmetek oblewałam sokiem dwa tygodnie temu. Już bliżej niż dalej. Cztery miesiące dzielą mnie od spotkania z dzieckiem. Z moim DZIECKIEM. Wypowiadając czy pisząc te słowa prawie w nie nie wierzę :-p Czy uwierzę, trzymając swojego synka lub córkę na rękach? Nie wiem, pewnie dopiero z czasem... Bo to jest najbardziej niewiarygodna historia, jaka mnie w życiu spotkała:-)
Mocno już zaokrąglony brzuch nie pozostawia wątpliwości co do mojego stanu, nawet dla obcych. Zdarza mi się, że ktoś chce ustąpić miejsca, niedawno miły pan specjalnie dla mnie otworzył kasę w Tesco, widząc, że stoję w niespecjalnie krótkiej kolejce:-) Obnoszę się z nim (tzn. z brzuchem;-) dumnie, aczkolwiek jedną z głównych przyczyn jest to, że szkoda mi po prostu kasy na ciążowe ciuchy i noszę bluzki i sweterki sprzed ciąży - mocno przy ciele :-p Jedynie spodnie muszą być ciążowe (i to już niedługo będę musiała kupić kolejne), nie tylko ze względu na brzuch - niedawno wyszło na jaw, że drastycznie powiększył mi się tyłeczek i poszerzyły biodra... Spodnie sprzed ciąży nie przeszły przez uda :-p Tak więc robię się coraz cięższa i lekko przysadzista (uwierzycie? - ja, szczypiorek:-) , zaczynając pomału przypominać kwoczkę albo niewielkiego wieloryba. Nic to, tak musi być, jak dzidziuś się urodzi i będę 24 godziny na dobę na zmianę go karmić, nosić i przewijać, to nawet specjalnie nie będę musiała się martwić o zrzucenie tych dodatkowych kilogramów. Zrzucą się same;-)
Za miesiąc zacznę trzeci trymestr i powolutku, na razie z niewielkim nasileniem, zaczynają się dolegliwości ciąży późniejszej. Czasem poboli mnie kręgosłup. Jak długo stoję, trochę puchną mi łydki, do tego niestety pojawiło mi się więcej popękanych naczynek na nogach. Coraz łatwiej się męczę (zadyszka przy wejściu na drugie piętro to już standard:-p) Często muszę siusiu (ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji, gdy Dzidź wykona kilka podskoków na moim pęcherzu, niekoniecznie pełnym). Mam lekkie kłucia w podbrzuszu, od czasu do czasu bezbolesne skurcze (to już chyba macica ćwiczy przed najważniejszym zadaniem, jakie ją czeka) - wtedy muszę przysiąść albo się położyć i chwilę przeczekać... Ale to wszystko jest mało ważne, bo prowadzi do najwspanialszego celu - naszego dzieciątka:-D I jego akrobacje w moim brzuchu (coraz intensywniejsze), choć czasem wręcz nieprzyjemne, są najsłodszą rekompensatą za te różne dolegliwości i niedogodności...
Już za 8 dni połówkowe USG, mam wielką, wielką nadzieję, że uda nam się dowiedzieć, czy noszę chłopca czy dziewczynkę.

Poza tym u nas remont, więc mieszkanie bardzo mało przypomina mieszkanie w tej chwili:-p Kuchnia już prawie gotowa, w ślicznych kremowych kaflach, z pistacjowymi szafkami, pięknym nowiutkim piekarnikiem, niekapiącym (!) kranem:-D W dobrą stronę zmierza też nasza przyszła sypialnia, wygładzona, zagruntowana, za moment pomalowana na piękny lawendowy kolor... Do przeżycia pozostał jeszcze generalny remont przedpokoju i salonu, oraz poprawki w przyszłym pokoju dziecięcym... Póki co jest ciężko (pył, hałas, smród, skakanie przez przeszkody etc.), ale trzyma mnie przy życiu myśl, jak będzie ślicznie, gdy to się skończy. Wymarzona, pistacjowa kuchenka już mnie pociesza, a będzie jeszcze lawendowa sypialnia, jasny salon ze stołem i wygodną sofą, słoneczny pokoik dziecięcy i przestronny przedpokój:-) Ach, nie mogę się doczekać:-)))

No, kończę powoli, bo rozpisałam się dziś niesamowicie. Następny wpis traktował zapewne będzie o płci naszego potomka (rozpoznanej lub nie;-) Ciekawa jestem na co stawiacie:-) Bo ja na chłopaka, bez dwóch zdań. Już niedługo się dowiemy, czy moja intuicja jest coś warta;-)
Do napisania zatem!

3 komentarze:

agacioszka pisze...

No Gocha twierdzi, że będzie Ola :) A ja mimo wszystko mówię - będzie chłopak. Wszystko przez statystykę. Tylko błagam - jeśli będzie syn - nie dawajcie mu na imię Kuba! Jest to obecnie chyba najpopularniejsze imię nadawane chłopcom. Ze wszystkich moich koleżanek, jakie w ostatnim czasie urodziły (jakieś 7) jedna ma córeczkę, a z pozostałych maluchów jeden NIE MA na imię Kuba. A jak Dzidziul pójdzie do szkoły to będzie dziesiątym Kubusiem w klasie... :)

PAPROCH pisze...

Żadnych Kubów;-) Jest to nie tylko obecnie, ale od ładnych kilku lat najczęściej nadawane męskie imię:-p Kiedyś mieliśmy taki pomysł, ale dawno go porzuciliśmy. Jest kilka pomysłów na imiona bezpretensjonalne, ale nie tak częste :-)

agacioszka pisze...

I o to chodzi! :)