Mały uparciuch nie spieszy się na świat.
Przekonuję go, że lepiej rozkręcić imprezę teraz, zanim pójdę po weekendzie do szpitala, żeby mnie pocięli "na chłodno", że to zdrowiej... A on nic. Żadnych znaków nie daje, że chciałby już wychodzić.
Miałam nadzieję, że zrobi mamie prezent na imieniny, ale póki co nie pali mu się :-p Choć dzień jeszcze długi... Miałam zamiar umyć okna, żeby go trochę popędzić, ale pogoda nie zachęca :-p
Chciałabym już mieć to za sobą, takie czekanie przypomina siedzenie na bombie zegarowej...
Już jest mała wredota z niego, ciekawe co będzie, jak osiągnie okres dojrzewania ;-)
Proszę o trochę ciepłych myśli i zaciśniętych kciuków, żeby się do weekendu zdecydował :-p
5 komentarzy:
To po mamusi ma:))))
Tę wredność?;-)
Aa!
To ja w ramach zachęty:
"Tymek, Tymek, pokaż nogi... albo głowę" :)
Kciuki mogę zacisnąć, ale ciężko potem cokolwiek zrobić, a jak się T. nie zdecyduje do wtorku, to zdążę z głodu umrzeć. :)
Dlatego będę mu telepatycznie wysyłać impulsy do wyjścia. Może być?
No i pomogło! :D
Prześlij komentarz