czwartek, 11 listopada 2010

Na finiszu.

Być może to już ostatni wpis poczyniony w stanie odmiennym :-)
Tymcio jest w zasadzie oficjalnie donoszony i - choć namawiamy go z Konradem, żeby jeszcze z 10-12 dni posiedział - teoretycznie może zechcieć wynurzyć się na świat w każdej chwili.
Teoretycznie, bo nic nie wskazuje na to, żeby się wybierał, poza tym, że brzuch mi się zaczął opuszczać. Sprawia przez to wrażenie mniejszego i już mi szkoda, że lada chwila zniknie;-) Ale ma to tę dobrą stronę, że jest mi ogólnie mniej ciężko, przestał boleć kręgosłup i lżej się oddycha. Nawet Konrad zauważył, że podczas spaceru już tak dziko nie sapię;-p Innych oznak nadchodzącego rozwiązania brak - to świeża wiadomość, byłam na ostatniej już wizycie u lekarza 2 dni temu. Teraz zobaczymy się dopiero ok.6 tygodni po porodzie :-) A póki co mam czekać spokojnie na rozwój sytuacji i w odpowiednim momencie udać się do wybranego szpitala.
Prócz tego, że boję się samej operacji, jestem dosyć spokojna. Wykańczam mieszkanie na tyle na ile mogę (choć większość rzeczy robi oczywiście Konrad), poza tym robię zwykłe rzeczy - szwendam się po necie, trochę czytam, gotuję, odkurzam, zmywam... Nie podskakuję jak oparzona na każdy delikatny ból czy skurcz brzucha (zdarzają się coraz częściej, macica pewnie trenuje), nie czekam na początek porodu jak na szpilkach, w sumie to jestem zaskoczona swoim spokojem w tej kwestii. Mam tylko nadzieję, że nie zacznie się gwałtownie (np. gwałtownym odpłynięciem wód), gdy będę sama w domu. Lepiej byłoby jednak, gdyby do szpitala jechał ze mną ktoś trzeźwo myślący w każdej sytuacji (na przykład mój mąż ;-) , bo - jak siebie znam - wtedy jednak spanikuję :-p Więc bardzo liczę na to, że zacznie się pomału, a Konrad będzie wtedy w domu albo będzie w stanie stosunkowo szybko dojechać :-)
Torba względnie spakowana, łóżeczko rozłożone i wstawione do sypialni, podobnie jak komódka z rzeczami Synka :-) Za 3-4 dni pewnie je ubiorę w tę cudną biało-błękitną pościel :-) Ciuszki poprane i poprasowane, zakupione akcesoria takie jak butelki na wszelki wypadek, kocyki, pieluszki, wanienka, termometr do wody, nożyczki do paznokci, krem do pupy, spray na ranę po cesarce... Wózek w drodze, liczę na to, że jutro dojdzie.
Jesteśmy więc zwarci i gotowi.
To już za chwilę.
Trzymajcie kciuki! :-)

5 komentarzy:

mamuśka pisze...

:)Już za chwileczkę, już za momencik...

PAPROCH pisze...

O, szybka jesteś:-)
Tak, już za momencik. Po prostu nie do wiary, jak to zleciało!

tataradka pisze...

Czyli daliście radę, choć było trudno.

PAPROCH pisze...

Mniej-więcej :-) Nie jest idealnie, na pewno nie tak sobie to wyobrażałam (marzyłam, że już w październiku będzie wszystko zrobione, łącznie z zasłonkami, dekoracjami, roletami...). Ale trochę mnie nauczył mimo wszystko pokory ten remont - doszłam do wniosku, że jest wystarczająco dobrze :-)

mamuśka pisze...

Czyli nie ma tego złego....:)