Kto by pomyślał.
Choroby zakaźne wieku dziecięcego i nas dosięgły.
Zaczęło się niewinną wysypką pod szyją i na skroniach, trochę na brzuchu, trochę na plecach. Nic takiego.
Pewnie uczulenie.
Wczoraj rano zaprowadziłam delikwenta do żłobka, powiedziałam o wysypce. Jedna z cioć oświeciła mnie, że dzieci w piątek po raz pierwszy jadły melona. Tymkowi smakował, zjadł dużo.
Uczulenie jak nic :-p
Jednak coś mnie tknęło i zapisałam go na popołudnie do lekarki.
Małżonek odebrał Tymka ze żłobka i poszli.
No i właśnie - rumień zakaźny najprawdopodobniej. Ma pić wapno i Neosine - lek przeciwwirusowy. I zakaz spotykania się z innymi dziećmi do końca tygodnia, także na powietrzu niestety.
A tu wiosna taka,na plac zabaw by się poszło...
Cóż, jakoś trzeba się przemęczyć. Przynajmniej będzie miał przechorowaną i z głowy - bo to podobno jedna z tych chorób, na które się choruje tylko raz...
A dziś męża urodziny.
Piekę tartę cytrynową, niech ma ;-) Świeczek nie przewiduję, nie wiem czy tak dużo by zdmuchnął ;-D
Widziałam dzisiaj na krzaczkach forsycji pierwsze nieśmiałe żółte kwiatki.
WIOSNA!!!!! :-)))))
3 komentarze:
A czy chory wie już , na co jest chory?
Został poinformowany, ale chyba nie przyswoił ;-)
Dla męża uściski ponowne.
Prześlij komentarz