Przeprowadzka tuż, tuż.
Mieszkanie zwalnia się od jutra, właściciele jeszcze chcą trochę posprzątać, tak że pod koniec tygodnia będziemy mogli tam zataszczyć swoje manatki. Co nie będzie zadaniem prostym;-p
W tej chwili nasze rzeczy znajdują się po kawałku w trzech domach: u moich rodziców (głównie ciuchy i moje kosmetyki), u rodziców pana małżonka, czyli teściów (też ciuchy, jakieś sprzęty no i klatka ze zwierzętami) oraz u naszych zacnych przyjaciół Killerów, w piwnicy (sprzęty kuchenne, ręczniki, pościel). Tak więc żyjemy w tej chwili (a chwila ta trwa niestety od ponad miesiąca) dość prowizorycznie, z tym, co udało nam się ulokować u rodziców, w kąciku salonu;-) Niezależnie od tego, czego potrzebuję, muszę szperać i grzebać w plecakach i przepastnych kosmetyczkach. Co gorsza od czasu do czasu okazuje się, że coś, co chciałabym założyć w ogóle nie znajduje się w tym mieszkaniu i muszę chwilowo o tym zapomnieć. Podobnie rzecz się ma z moimi "zawodowymi" książkami i papierami-część jest ze mną w Łodzi, część u teściów. Z wątpliwościami zawodowymi radzę więc sobie jak umiem, podkradając fachową literaturę Mamie;-)
Kiedy przyjdzie do przeprowadzki, będziemy musieli jakoś przemieścić nasze rzeczy z mieszkania rodziców, z mieszkania Killerów, a potem, przy sprzyjającej okoliczności (tzn. jak się uda zorganizować transport) resztę całego tego majdanu z Sieradza.
OJ:-/ Oto co mam do powiedzenia na ten temat.
Nie lubię przeprowadzek i stresują mnie one niezmiernie, a to już trzecia w moim krótkim dorosłym życiu, co gorsza druga z miasta do miasta:-/ I niestety nie mogę powiedzieć, że "mam nadzieję, że ostatnia", bo wiem, że za niezbyt długi czas (rok, półtora?...) będziemy się stamtąd wynosić (w końcu nie można wiecznie mieszkać w wynajętej kawalerce, tym bardziej, że planujemy na przyszły rok powiększenie rodziny).
Ale w sumie, póki co (pomijając konieczność przeprowadzki), cieszę się bardzo na tę zmianę. Dwa lata po ślubie chcemy wreszcie zaznać trochę prawdziwej samodzielności, rządzić się i prowadzić dom po swojemu... Wiadomo, że nie ma jak obiadki Mamy czy Taty, które czekają na stole, gdy się wraca do domu. Ale z drugiej strony... Czas już pobyć kurą domową;-) Może wreszcie rozwinę się kulinarnie, a może nawet... polubię kucharzenie? Kto wie?;-)
Tymczasem trzymajcie kciuki za naszą przeprowadzkę. Żeby poszła sprawnie i przyjemnie (o ile to możliwe;-p) i żebyśmy już mogli się cieszyć byciem "na swoim" zamiast "na walizkach":-)
2 komentarze:
Przeprowadzki zawsze są podniecające! I zapamiętaj, co ci się będzie śniło pierwszej nocy!
Postaram się, o ile w ogóle zasnę;-)
Prześlij komentarz