wtorek, 23 września 2008

Proza życia...

Mam katar.
Jestem zmęczona.
Przeszłam dziś w pracy wstępne szkolenie BHP, żadna frajda, tylko dużo czytania i podpisywania - zasady użytkowania czajnika elektrycznego, komputera, drukarki, kserokopiarki, niszczarki (łącznie z zaleceniem, żeby do tej ostatniej nie wkładać rączek;-) Obłęd w ciapki. Na koniec zasypałam panu od BHP szafkę proszkiem z gaśnicy proszkowej, bo powiedział, że jak nacisnę dźwignię, nic się nie powinno stać, bo wskaźnik ciśnienia pokazuje, że ciśnienia niet;-p No, jakieś chyba jednak było;-p Pan powiedział, że mam się nie przejmować, bo to przecież on mi pozwolił;-)
A "mój" gabinecik pachnie... Sama nie wiem, jak to określić. To taki specyficzny zapach gabinetu psychologicznego. Mówię Wam, pokój mojej Mamy w poradni pachnie tak samo:-) Nie wiem co to jest:-o
I pogoda jakaś taka nieszczególna. Listopadowa, choć to wrzesień.
Mąż też zmęczony i podziębiony...

Ot, proza życia... Oby do lata;-)

3 komentarze:

mamuśka pisze...

No, proszę cię! Czym on pachnie, ten mój pokój? Kurzem śmierdzi co najwyżej, bo w sprzątaczkach posucha...

PAPROCH pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
PAPROCH pisze...

Ale walnęłam byka w poprzednim komentarzu, aż go usunęłam. Napisałam, że to może zapach psychologi (przez jedno "i"!!!). Chyba już jestem naprawdę zmęczona dziś;-)