Życie toczy się normalnym rytmem, czyli za szybko;-p
Z ciekawszych zdarzeń...
Kupiliśmy praleczkę, jak już pewnie większość z Was wie:-) Ta, która była w tym mieszkaniu, baaardzo wiekowy Polar, odmówiła współpracy, jak tylko zaczęliśmy jej takową sugerować;-) Najpierw ujawniła olbrzymie dziury w wężu odprowadzającym wodę do filtra. Po jego wymianie okazało się niestety, że silnik jest zepsuty. A nasz miły właściciel mieszkania poważnie się rozchorował, trafił do szpitala (życzymy dużo zdrowia!), i nie było komu załatwić naprawy (o ile takowa by się opłacała). Pani właścicielka powiedziała, że jeśli chcemy kupić i wstawić swoją pralkę, możemy tej się pozbyć. W zaistniałej sytuacji, zmęczeni wożeniem prania na Chojny (albo co gorsza do Sieradza), zdecydowaliśmy się wreszcie na zakup naszej własnej, zupełnie nowej praleczki:-) Po krótkim rekonesansie upolowaliśmy po fajnej promocji, w znanym sklepie "nie dla idiotów", zgrabniutkiego niedużego Boscha, z ładownością 4,5 kg, w sam raz dla nas:-) Wczoraj oboje z małżonkiem siedzieliśmy w kuchni na podłodze, naprzeciwko pralki (robiącej drugie już w swojej karierze pranie) i gapiliśmy się w szybkę od bębna jak w telewizor;-) Praleczka jest cudna, działa idealnie, dość cicho, super odwirowuje, wyciągamy pranie prawie suche! Jestem zachwycona. A ten zapach świeżutkiego prania, zaraz po otwarciu drzwiczek... Bezcenny;-)
Teraz coś śmiesznego:-) Tytułowa kania ma zabawną historię, zupełnie prawdziwą. Pracowałam wczoraj w przedszkolu z pewnym sympatycznym, gadatliwym sześciolatkiem. Dałam mu do wykonania zadanie, w którym są cztery rzędy rysuneczków przedstawiających po cztery różne przedmioty czy zwierzęta. W każdym rzędzie trzeba wskazać jedną rzecz niepasującą do trzech pozostałych i pokolorować ją. Drugi rządek ukazuje gruszkę, jabłko, śliwkę i grzybka - na moje oko - muchomorka. Chłopiec prawidłowo wskazuje grzybka i zaczyna kolorować plamki na kapeluszu... na brązowo. Pytam się go "Te kropki powinny być brązowe? To nie jest muchomor?" A on mi na to "Nie, to jest przecież kania" :-D Pomalował jeszcze kapelusz na jasno-szaro, pozostawiając nóżkę białą. No, kania jak w mordę strzelił:-) Pytam "Znasz jeszcze jakieś grzyby?", a on: "Tak. Kurki, maślaki, podmaślaki..." :-D Aaa, UWIELBIAM dzieci! :-)
Kiedy akurat nie jestem w pracy i nie muszę robić nic w domu (albo gdy mi się nie chce;-) oglądam sobie w internecie jeden z moich ulubionych dokumentalnych seriali: "Katastrofy w przestworzach". Nie muszę chyba nikomu wyjaśniać, czego serial dotyczy. Oglądam z niezrozumiałą dla siebie fascynacją (przecież ja się boję latać, boję się samolotów! po co się jeszcze nakręcam???) i coraz bardziej fascynują mnie samoloty w ogóle... Kto wie, może na starość zrobię nawet licencję pilota?... ;-)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiC4_zP7Zdt0Hxktcl3Bu1vSrPvYzUa20FLMfcmh1LuIJEC2BtgiIdlF0786RRiHLdRa17IAhPGMHsVr7j1_RR4mku_DjcKMr9pE9m9mKHfcTblAMtnPKI_F1jcPi3slqJfKy2VTFxQwY4/s200/samolot2.jpg)
Tym surrealistycznym akcentem żegnam się z Wami na dziś.
Do następnego:-)
PS. Edycja:-) Właśnie oglądam odcinek "Katastrof...", w którym kapitan mówi przez głośniki coś, co mogę przetłumaczyć: "Panie i panowie, mówi kapitan. Mamy niewielki problem. Wszystkie cztery silniki wysiadły. Robimy co w naszej mocy, aby opanować sytuację. Ufam, że nie jesteście państwo zbyt mocno zestresowani". Ha, ha:-D Ale wiecie co? WYLĄDOWALI!!!