poniedziałek, 10 listopada 2008

Najwspanialszy wieczór tego roku:-D

Niniejszym chciałam podziękować tu tym, którzy bezpośrednio przyczynili się do tego, że wieczór minionej soboty, dnia 8 listopada, okazał się najfantastyczniejszym chyba w tym roku.
Uściski i buziale tysiąckrotne dla mojego męża, Michasia (z którym udało nam się wreszcie spotkać, po 11 miesiącach), Ufoka oraz państwa Killerów;-) Kocham Was:-D
Dla niewtajemniczonych i niebiorących udziału... Wieczór zaczął się sympatycznie lecz niepozornie u Miśka w domu, gdzie wyściskaliśmy się za wszystkie czasy, uradowani spotkaniem po wielu miesiącach oraz pogadaliśmy o sprawach bieżących. Zostaliśmy też z małżonem ugoszczeni przez szanownych Rodziców Miśka pysznym ciastem z kremem i winkiem domowej produkcji. Zjadłszy i wypiwszy rzeczone produkty, udaliśmy się spacerkiem po wieczornym Sieradzu do ulubionego miejsca spotkań, tj. do pubu Strefa69, gdzie umówiliśmy się z resztą wymienionej wcześniej ekipy. Po radosnych powitaniach i wypiciu po szklaneczce (niektórzy piwa, niektórzy soku), zeszliśmy do piwnicy, gdzie znajduje się jedna z moich ulubionych gier, mianowicie tzw.piłkarzyki, znane też jako bakaraki. W rozmaitych, zmieniających skład, drużynach rozegraliśmy kilka meczy, wyjąc przez większość czasu ze śmiechu, głównie za sprawą Ufoka, którego inteligentne skojarzenia i cięte riposty po prostu rozkładają mnie na łopatki:-) Dawno tak się nie śmiałam, do łez, do bólu brzucha. To przypomniało mi dawne czasu (tzn. sprzed kilku lat), kiedy to dosyć często udawało nam się podobnie spędzać wieczory w Sieradzu i uwielbiałam to. Dzięki temu poczułam się, jakbym znów miała 20 lat i była beztroską studentką:-) Anyway, po piłkarzykach i kolejnej szklaneczce podjechaliśmy autkiem (prowadzonym oczywiście przez jedyną osobę posiadającą jednocześnie prawo jazdy i całkowitą trzeźwość, tj. Olę) w okolice ulubionej naszej pizzerii, bo towarzystwo zgłodniało. W tejże pizzerii wciągnęliśmy dwie wielkie pizze, zaśmiewając się znów do łez i gadając o wszystkim. Tak nam zleciał czas do północy, choć cała zabawa zaczęła się przecież o 17-tej:-) Z pizzerii udaliśmy się spacerkiem do domu, żegnając po drodze najpierw Killerów, a spory kawałek dalej-Ufoka i Miśka... Ostatecznie dotarliśmy do domu o pierwszej.
Do dziś mnie bolą mięśnie brzucha od śmiechu;-)
Oczywiście mam pewien niedosyt, bo z takim towarzystwem zawsze chce się jeszcze i jeszcze przebywać... Ale czuję, że zaspokoiłam "pierwszy głód", wywołany naszym pobytem w Anglii i wieloma pilnymi i czasochłonnymi sprawami po powrocie.
Oby więcej takich wieczorów. Życzę tego sobie i Wam, kochani:-*

4 komentarze:

mamuśka pisze...

A CÓŻ TEN KOT WYPRAWIA? CZYŻBY TEŻ SIĘ POKŁADAŁ ZE ŚMIECHU?

PAPROCH pisze...

No a jakże, tak jak my, prawie buziami wpadaliśmy w tę pizzę:-)

Mateusz pisze...

:D:D lubie takie wypady ze starymi dobrymi znajomymi;) A te piłkarzyki to nie aby trambambula??

PAPROCH pisze...

Trambambula też:-)